Hasta luego, czyli do zobaczenia!


Misja uczy mnie wielu rzeczy. Pokazuje mi wiele sytuacji. Pozwala mi konfrontować się z bardzo różnymi ludźmi; stykać się z totalnie inną kulturą i mentalnością. Jeszcze bardziej pomaga mi uodparniać się, hartować przed każdym trudem i przysłowiową "ścianą".

Każdy z nas ma w swoim życiu sytuacje, które spadają na nas jak grom z jasnego nieba i nie da się zrobić nic. Człowiek. Maluczki człowiek ze wszystkimi swoimi słabościami, ułomnościami i wadami, pośród swojej codzienności zderza się niejednokrotnie z czymś bardzo trudnym. Dla mnie jedną z takich sytuacji tutaj była...i nadal jest informacja o śmierci Księdza Davida Fachinello. Wiadomość dotarła do nas w Limie dwa dni temu. 

Księdza Davida, który z pochodzenia był Włochem, miałam okazję poznać w listopadzie, kiedy to odwiedził nasz Dom w Limie. Na co dzień - już od ponad czterech lat - posługiwał w Monte Salvado, w dystrykcie Quebrada Honda w regionie Cusco. Polubiłam Go od pierwszych chwil. Energiczny, wiecznie uśmiechnięty, z dużym poczuciem humoru, lecz kiedy trzeba było - słuchający i wyrozumiały. Smakosz kawy i dobrego jedzenia. Kolejny raz spotkaliśmy się w kwietniu - już w Monte Salvado, kiedy to miałyśmy urlop. Chciałyśmy pozwiedzać jak najwięcej miejsc w regionie Cusco, jednak najpierw liczyłyśmy na kilka dni odpoczynku w Monte Salvado. A czym jest Monte Salvado? To mały raj na ziemi, o którym opowiem w kolejnym poście. 

I wtedy naprawdę zobaczyłam jak pracuje Ksiądz David, który pełnił tam rolę proboszcza. Gdy przychodziłam codziennie na śniadania po siódmej rano - księdza już nie było. Wracał bardzo późno, lub wieczorem. Kościół parafialny znajduje się w miasteczku Quebrada Honda oddalonym od Monte Salvado ok. 10 km. Tam Padre David miał swoje biuro, co nie oznaczało, że spędzał tam całe dnie. Nie na tym polega tu praca proboszcza, bo tak naprawdę to częste podróże do oddalonych wiosek, wspólnot żyjących daleko od cywilizacji. Padre David tak naprawdę ciągle był w podróży. Koordynował także codzienne wydawanie posiłków przy parafii. Mnóstwo ludzi przychodziło do Niego po pomoc. Wielu ludzi nie umiejących czytać i pisać, mówiących wyłącznie w języku quechua. A i tak niejednokrotnie i na to potrafił znaleźć sposób. 

Gdy wieczorami siadaliśmy przed domem w Monte Salvado, Ksiądz David jeszcze się krzątał, coś robił, porządkował. Jego pokoik, w którym mieszkał - wyglądał jak magazyn. Pełno było w Nim kartonów, rzeczy, które z czasem pewnie przewoził, ofiarowywał potrzebującym. Miał świetny kontakt z młodzieżą, a i kilku chłopców z naszego domu, dostało się do Limy dzięki Niemu.
Wyjeżdżając z Monte Salvado, umówiliśmy się na przygotowanie polskiej kolacji w Limie, kiedy to miał nas odwiedzić w maju, lub w czerwcu.

Z Monte Salvado do miasta Cusco jest 4 godziny jazdy. Trasa prowadzi przez drogi pośród Andów; drogi piaszczyste, z ostrymi zakrętami, bardzo niebezpieczne. Tego typu drogi przemierzałam prawie codziennie będąc w Cusco. Mieszkańcy tych rejonów mają zwyczaj podróżować w środku nocy, przemierzać trasy w bardzo wczesnych godzinach porannych, lub późną nocą. Takiego wyboru dokonał tez Padre David. Prawdopodobnie ze zmęczenia, lub przyśnięcia - nie pokonał zakrętu. Auto spadło z trzystu - metrowej wysokości...

Po raz kolejny życie uczy mnie siebie, swoich zasad. Udowadnia mi jak bywa ono kruche, krótkie, zaskakujące, nieprzewidywalne, bolesne....ale zarazem przepiękne, pełne zachwytów nad ludźmi, miejscami, sytuacjami, momentami, których doświadczamy. Pokazuje mi na każdym kroku, że nie jest serią przypadków....lecz Ktoś wszystko bardzo dokładnie zaplanował. Gdybym nie pojechała do Peru, to czy poznałabym Księdza Davida?

Ta sytuacja nauczyła mnie jeszcze jednego. Tak naprawdę nie trzeba znać człowieka latami, poznawać jego myśli, zachowań i emocji...by móc zatęsknić, poczuć smutek w sercu, gdy go zabraknie. Wystarczy pobyć "chwilę", zobaczyć jak żyje, jaki jest wobec innych.

24 maja kościół katolicki obchodzi Święto Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych. Jest to Patronka Salezjanów, a tu w Peru to święto naprawdę obchodzi się bardzo hucznie. Nie skłamię jeśli powiem, że jeszcze bardziej uroczyście niż Zmartwychwstanie Pańskie. Padre David bardzo ukochał sobie Maryję i włożył ogrom pracy w przygotowanie obchodów tego święta w Quebradzie. A tej samej nocy - Maryja zabrała Go ze sobą. Najwidoczniej musiał już odpocząć...

a. 

https://fb.watch/dhc7R5FZ4T/





Komentarze

Popularne posty